Artysta – Zawodowiec

Aktywizm i DIY (cz. 2)

Adelina Cimochowicz


„Nadzieja tkwi w założeniu, że nie sposób przewidzieć, co się stanie w przyszłości, i że w tej szczelinie niepewności powstaje przestrzeń do działania”.
Rebecca Solnit

 

Czym jest aktywizm?

 

Aktywizmem można nazwać postawę wobec życia realizującą się w działaniu na rzecz zmiany dotychczasowego stanu rzeczy, w walce o prawa człowieka, istot nieludzkich lub całych ekosystemów. Połączenie kompetencji artystycznych z wrażliwością na kwestie społeczne zdecydowanie powiększa pole możliwości realizacji takich działań. Zwykle zwiększa też ich szanse na szeroką widzialność – jak było w przypadku „Granicy Pogardy”, czyli pierwszego performansu feministycznego kolektywu akcjonistycznego Czarne Szmaty. Odbył się on 3 października 2016 roku w ramach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i polegał na zablokowaniu ruchu ulicznego za pomocą dwudziestometrowego transparentu. Wykorzystywanie języka sztuki sprawia, że wiele akcji czy protestów zdecydowanie głębiej porusza nas emocjonalnie. Za przykład może tu posłużyć uliczny koncert orkiestry z Santiago, wykonującej requiem dla osób zamordowanych podczas antyrządowych protestów w Chile w październiku 2019 roku.

 

Zaangażowanie środowiska artystycznego w działania i akcje, które dziś nazywamy aktywizmem, ma długą historię. Podobnie było z wykorzystywaniem w przeszłości strategii artystycznych w protestach i innych formach wyrażania społecznego sprzeciwu. W teorii nazywamy to performatyką protestu, a w praktyce wychodzimy tysiącami na ulice z czarnymi parasolkami, albo przebrane za niedźwiedzie brunatne okupujemy siedzibę Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych. Aktywizm to również w ogromnym stopniu niewidzialna praca wielu aktorów – organizowanie pomocy dla osób czy istot znajdujących się w sytuacjach kryzysowych i wspieranie ich.

 

Za przykład takiej praktyki może posłużyć działanie artystki i aktywistki Pameli Bożek, która pracuje z osobami z doświadczeniem uchodźstwa i migracji. W jednym z zamkniętych ośrodków organizuje ona regularne warsztaty, w ramach których powstają Notesy z Łukowa – robione przez grupę kobiet zeszyty, które można kupić w różnych miejscach w Polsce, od przygaleryjnych księgarni po warszawską Kooperatywę Spożywczą Dobrze. Poprzez swą praktykę Bożek chce dawać narzędzia do pracy osobom w kryzysie, jednocześnie wspierając je i sprawiając, że ich głos może zostać wysłuchany. Podobnie działa Kuchnia Konfliktu, warszawska restauracja, w której tradycyjne dania z regionów swojego pochodzenia serwują osoby z doświadczeniem uchodźstwa i migracji. Tworzenie stałych miejsc pracy to strategia, którą przyjęła również artystka Alicja Wysocka, która we współpracy z fundacją Pamoja założyła w kenijskim slumsie w Nairobi spółdzielnię Ushirika.

 

Inną formą działania, niebędącą stałą, regularną pracą, jest or- ganizacja protestów i uczestnictwo w nich. O ochronę ostatnich naturalnych rzek Europy walczy Cecylia Malik, krakowska artystka, współtwórczyni kolektywu Siostry Rzeki, będącego częścią stricte aktywistycznej koalicji Ratujmy Rzeki. Malik jest również inicjatorką akcji Matki Polki na Wyrębie. Jej działania można by, jeśli się lubi to określenie (ja niekoniecznie), nazwać artywizmem – połączeniem sztuki i aktywizmu. Są przemyślanymi performansami, estetycznymi wydarzeniami, jednocześnie precyzyjnie wyrażającymi postulaty, o które walczą wspierane przez nią inicjatywy. Na różnego rodzaju protestach, nie tylko związanych z ochroną środowiska, lecz skierowanych przeciwko różnorodnym formom przemocy, pojawiają się Żubrzyce, anonimowa grupa artystyczna występująca w strojach tych parzystokopytnych ssaków. Kolektyw Żubrzyce mówimy NIE powstał w 2017 roku w reakcji na ogólnopolski Czarny Protest. W tym kontekście nie można oczywiście pominąć także Guerilla Girls – amerykańskiej kobiecej grupy dzia- łającej od 1985 roku, również anonimowej, występującej w gorylich maskach. Istotna różnica między nimi a Żubrzycami, poza rozpoznawalnością w międzynarodowym obiegu sztuki, to fakt, że Guerilla Girls w swoich działaniach odnoszą się wprost do świata sztuki, skupiają się na patologiach i niesprawiedliwościach w jego obrębie, Żubrzyce natomiast sprzeciwiają się im zarówno wewnątrz niego, jak i poza jego granicami.

 

Sztuka i aktywizm, czyli jak możemy zaszkodzić

 

Samo łączenie działalności twórczej z aktywizmem jest często bardzo wymagające i angażujące emocjonalnie. Łączy się z tym niestety równie często zjawisko artwashingu, czyli wykorzystywania sztuki oraz jej twórców i twórczyń przez firmy, korporacje czy instytucje do wybielania swoich działań i wizerunku (słowo artwashing pochodzi od angielskiego terminu whitewashing, od czasownika to whitewash – wybielać). Za przykład może tu posłużyć historia opuszczonego już osiedla mieszkań socjalnych i komunalnych przy ulicy Dudziarskiej w Warszawie. Zbudowane tam przez miasto bloki mieszkalne pozbawione były ogrzewania i ciepłej wody. By zapewnić w domu ciepło, mieszkańcy zmuszeni byli używać niebezpiecznych piecyków gazowych. Władze stolicy nigdy nie zdecydowały się na podłączenie bloków do centralnej sieci ciepłowniczej, pozostawały głuche również na inne potrzeby mieszkańców. Chcąc jednak pokazać opinii publicznej, że ich los nie jest im obojętny, odmalowały klatki schodowe oraz zaprosiły artystów do wykonania murali na szczytowych ścianach budynków osiedla. Ich realizacja spotkała się z ogromnym oburzeniem i sprzeciwem lokatorów – władze i artyści pozostali jednak obojętni na ich opinie. Murale zrealizowano. W końcu, po wielu latach, mieszkańców osiedla Dudziarska przeniesiono do innych domów, dziś bloki stoją opuszczone.

 

Mechanizmów wybielających jest więcej – poza artwashingiem możemy spotkać się także z greenwashingiem czy pinkwashingiem – oba mogą stanowić formę realizacji strategii artwashingu. Zjawisko, które możemy tłumaczyć jako „zazielenianie” czy „ekościemnianie”, polega na wywoływaniu pozornego wrażenia, że dana korporacja czy instytucja działa w zgodzie z zasadami ekologii; często wyraża się to w deklaracjach o walce z katastrofą klimatyczną.

 

Jak działać?

 

Na to pytanie nie ma oczywiście prostych odpowiedzi. Możemy być jedynie bardzo uważne i 3 miliony razy sprawdzać, badać i zastanawiać się, czy to, co robimy, nie będzie miało przypadkiem odwrotnego efektu. Nie jest też tak, że działanie oddolne gwarantuje nam całkowitą przejrzystość, a każda współpraca ze zinstytucjonalizowanym podmiotem będzie zwiastowała porażkę. Jeśli mamy wątpliwości co do intencji danej instytucji czy firmy w związku z jakimś działaniem, sposobem na ich rozwianie będzie dokładne (lub przynajmniej jak najbardziej rzetelne w ramach naszych możliwości) sprawdzenie, skąd pozyskuje ona środki na działanie – dotyczy to zwłaszcza organizacji pozarządowych, choć organizacje państwowe również wchodzą w kooperacje z prywatnymi firmami, więc dotyczy to także współpracy z instytucjami takimi jak chociażby urząd miasta. W przypadku firmy sprawdźmy, jak i na czym dane przedsiębiorstwo zarabia. Możemy również prześledzić działalność publiczną danej jednostki, dowiedzieć
się, jakie wartości wspiera. W rzeczywistości często mamy na szczęście do czynienia także z inicjatywami artystycznymi, które przybierają formę przedsiębiorstw społecznych, co oznacza, że celem ich działalności jest również, a często głównie, wzmacnianie społeczności, osób w nim zatrudnionych czy w jakiś sposób je współtworzących. Taki model funkcjonowania realizuje na przykład londyńskie Company Drinks, produkujące różnego rodzaju napoje gazowane, powstałe z inicjatywy artystki Kathrin Böhm.

 

Jedną z ciekawych praktyk, do której warto sięgnąć, jeśli rozważa się kwestie uwikłania artystów w globalne mechanizmy rynku, jest twórczość duńskiego artysty Renzo Martensa w Kongu i założonego przez niego Institute for Human Activities. IHA działa na terenie byłej plantacji oleju palmowego, wcześniej należącej do korporacyjnego giganta Unilever, odpowiedzialnego za brutalną eksploatację ziemi i ludzi między innymi w Kongu. Ta sama firma w latach 2010–2012 finansowała w londyńskim Tate Modern projekt pod tytułem „The Unilever Series”. Jednym z artystów, którzy zrealizowali w jego ramach pracę, jest Mirosław Bałka. W wideo promującym wystawę mówił: „Slowly, step by step, you will start to touch darkness”. Faktycznie, można się tak poczuć, gdy odkrywa się sploty świata sztuki i wielkiego biznesu. Institute for Human Activities we współpracy z Lusanga International Research Centre for Art and Economic Inequality pracuje właśnie na rzecz odwrócenia modelu, w którym to wyzysk ziemi i pracowników plantacji jest źródłem finansowania sztuki, na rzecz wspierania poprzez sztukę procesu tworzenia nowego modelu ekonomicznego i ekologicznego: postplantacji.

 

Decydując się na działanie zaangażowane, pracujemy w celu, który jest bardziej złożony, nie koncentrujemy się wprost na naszej potrzebie ekspresji poprzez środki artystyczne. Tylko wiedząc, czego częścią jesteśmy, mamy szansę realnie wpływać na fragmenty całości, którą tworzymy.

 

Zobacz też: DIY i aktywizm (cz. 2)

 

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych zgodnie z Polityką prywatności. Jeśli nie wyrażasz zgody, prosimy o wyłącznie cookies w przeglądarce. Więcej →

Zmiany w Polityce Prywatności


Zgodnie z wymogami prawnymi nałożonymi przez Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE, w niniejszym Serwisie obowiązuje nowa Polityka prywatności, w której znajdują się wszystkie informacje dotyczące zbierania, przetwarzania i ochrony danych osobowych użytkowników tego Serwisu.

Przypominamy ponadto, że dla prawidłowego działania serwisu używamy informacji zapisanych w plikach cookies. W ustawieniach przeglądarki internetowej można zmienić ustawienia dotyczące plików cookies.

Jeśli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie cookies w niniejszym Serwisie, prosimy o zmianę ustawień w przeglądarce lub opuszczenie Serwisu.

Polityka prywatności